„Szable i Bagnety” to
jeden z najbliższych Głownu szlaków rowerowych. Wjechaliśmy na niego między
wsiami Hellenów a Zgoda będącymi na drodze łączącej Bielawy z Głownem. Szlak,
według zapewnień różnych map, miał mieć od 119 km do 120 km. Plus dojazd do
szlaku i powrót, liczyliśmy trasę więc na coś około 140 km. Wyjechaliśmy z domu
o 11.21, dotarliśmy do szlaku o 11.43, dojechaliśmy do końca szlaku o 19.09, a w domu byliśmy na 19.36.
Łączny dystans to 142,82 km, dystans szlaku to 124 km.
Od miejsca w którym na
niego wjechaliśmy prowadził na północ na Bielawy, dalej na Sobote a stamtąd na Łowicz.
Za Łowiczem trochę jeszcze biegł wzdłuż Bzury na wschód, by przekroczyć ją w Kompinie
i prowadzić teraz na południe do Nieborowa. Od Nieborowa prowadził już lekko z powrotem
na południowy zachód. Dalej mija Bełchów skąd kieruje nas do Łyszkowic. Dalej
prowadzi na południe po pagórkach Bobrowej, skąd też wraca zaraz na północ,
mijając Czatolin i jadąc do Domaniewic. Dalej już tylko Skaratki i lasy
stanisławowskie, po wyjeździe z których trafiamy do miejsca startu.
Jest to szlak długi,
obfituje jednak w dość zróżnicowane odcinki przez co nie jest aż tak monotonny.
Owszem zdarzają się odcinki gdzie trzeba kilka kilometrów zrobić asfaltem po
prostej i po płaskim ale to już urok naszego regionu. Są jednak odcinki także i
leśne po piaskowych i szutrowych drogach.
Walewice - pomnik upamiętniający żołnierzy bitwy nad Bzurą |
Podczas drogi minęliśmy jedno kompletnie nie oznaczone miejsce, znaliśmy je akurat z wcześniejszych wojaży dlatego wiedzieliśmy gdzie jest. Ktoś inny, mimo iż jest przy samym szlaku mógłby je bardzo łatwo ominąć. Po drodze są oczywiście cmentarze, kościoły i pomniki, ale też nie za wiele. Szlak prowadzi przez Walewice, gdzie szukając odpoczynku można na chwilę wjechać na tereny tamtejszego pałacyku i zrelaksować się gdzieś na trawie w otaczającym pałac parku. Dalej jest też kolejny pałacyk tym razem w Sobocie, ten jednak mimo ze ulokowany także na terenie małego parku, jest jednak dużo mniejszy i pełni funkcje mieszkalne wiec nie jest ani okazały ani nawet ładny, wszędzie bowiem dopatrzeć się można naleciałości obecnego użytkowania i zaniedbania.
Stary Rynek w Łowiczu - z lewej strony tego muzeum zaczyna się czerwony szlak |
Podobnie rzecz się ma w Łyszkowicach, gdzie mimo że moglibyśmy skręcić w odpowiednia drogę wcześniej, jedziemy kilkadziesiąt metrów dalej by dojechać do pomnika. Potem jednak wracamy do poprzedniego skrętu mniejszymi dróżkami miejskimi. Nie ma w tym nic złego w końcu szlak ma cos pokazać i mieć jakiś cel, wspominam o tym tylko dlatego bo może ktoś nie ma ochoty oglądać kolejnego kościoła. Wystarczy odpowiednio wcześniej spojrzeć na mapę i skorygować sobie pewne odcinki. Jadąc jednak szlakiem mapa zupełnie nie jest potrzebna, no może tylko do zorientowania się w której części szlaku już jesteśmy. Do samego szukania trasy zdecydowanie wystarcza oznaczenia które twórca szlaku umieścił po drodze. Nigdzie poza Łowiczem nie mieliśmy z tym problemu, wszędzie albo nowe tabliczki metalowe albo ładnie namalowane farbą oznaczenia szlaku, dokładnie informowały o kierunku jazdy. Co do Łowicza to tutaj też jakiegoś wielkiego problemu nie było. Rzecz się rozbijała o to ze według twórców szlak zaczynał się i kończył na Nowym Rynku w Łowiczu i oznaczenia w postaci czerwonej kropki są po dwóch stronach rynku, tak więc turysta który tak jak my przejeżdża tylko przez Łowicz, a nie startuje tutaj, musi rynek przejechać na czuja.
Cmentarz wojskowy w miejscowości Kompina |
prostej drodze bez możliwości obejrzenia niczego, do tego po płaskim terenie wśród może nie dużego ruchu ale jednak gęstszego niż na innych fragmentach. Warto jednak do Łyszkowic dojechać gdyż fragment szlaku od Łyszkowic poprzez Bobrową jest bardzo malowniczy, dość kręty z ciekawymi podjazdami i zjazdami. Osobiście uważam ten odcinek za jedno z ładniejszych miejsc na szlaku, ruchu prawie zero, małe, wąskie drogi ale równe i wyasfaltowane, do tego wijące się niczym w na wyżynie. Dość problemowym odcinkiem jest także odcinek który trzeba pokonać drogą wojewódzką gdyż jest dość ruchliwa ale za to prawie cały czas z górki wiec można osiągnąć fajna prędkość na bardzo dobrym podłożu.
Miejsce odpoczynku na szlaku, gdzieś na skraju Bolimowskiego Parku Krajobrazowego |
Nie licząc odcinków
leśnych i tych przy Bzurze trasa wydaję się być bardzo dobra na rower szosowy
bądź przełajowy. My jechaliśmy typowymi góralami o agresywnym bieżniku na naszych
szerokich oponach. Przez większość jednak drogi jechaliśmy zdrowo naciskając na
pedały i głównie na przełożeniach 2:9 w moim przypadku bądź 3:6 w brata
przypadku.
Kilometry pokonywało się dość szybko i łatwo. problemem mogło być
jedynie słońce, dość dobrze palące i ewentualny zaplanowany kilometraż gdyż już
po 70 – 80 km mieliśmy już zaspokojoną potrzebę rowerkowania na jeden dzien.
Jednak nie daliśmy się i skończyliśmy szlak tak jak planowaliśmy. Fakt ze kondycja
mogłaby być lepsza ale szczerze powiedziawszy nie odczuliśmy tego na drugi dzień
tak jak się obawialiśmy.
Czerwony Szlak
Rowerowy „Szable i Bagnety” udało nam się pokonać i jesteśmy zadowoleni zarówno
z faktu jak został poprowadzony jak i osobistego sukcesu jakim było pokonanie
tylu kilometrów na raz.
Pokaż Szlak Szable i Bagnety na większej mapie
Mapę opracował Tobiasz
Pokaż Szlak Szable i Bagnety na większej mapie
Mapę opracował Tobiasz
Most nad Bzurą w Kompinie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz