Władysław Reymont w Lipcach |
Koniec sezonu już tak bliski że namacalny. Październik to
jednak miesiąc kiedy i pogoda potrafi być jeszcze fajna a i jeszcze nie jest
tak zimno jak w miesiące zimowe. Zresztą staramy się jeździć zawsze i o każdej
porze roku więc czemu nie w październiku. Plan tegoroczny przewidywał zrobienie
jak największej liczby szlaków w naszym województwie. Niestety jak to plan mało
z niego wyszło bo i czasu jeździć nie było a jak już był, to nie zawsze po
szlaku. Nie mniej jednak kilka przejechaliśmy, tak było i tym razem. Wybór był
mocno ograniczony bo jesienią wiadomo już znacznie krótszy dzień więc trzeba
jechać krótsze odcinki albo wyjeżdżać wcześniej, jeśli nie chce się jechać
zimnym wieczorem. Wybór padł na okolice Skierniewic czyli stosunkowo niedaleko
nas. Konkretnym szlakiem który chcieliśmy przejechać okazał się Czerwony Szlak
Rowerowy Śladami Reymonta. Dawno już planowaliśmy nim przejechać, ale zawsze
było coś innego do roboty. W o wiele dłuższe dni letnie, pewnie zrobilibyśmy przy
okazji dwa szlaki, tworzące ósemkę, której środek byłby w Skierniewicach. Czas
jednak jaki się ma w październiku na jazdę w dzień, stanowczo ten plan
odrzucił. Skierniewice w planie zostały,
ale już jako najdalej wysunięty punkt trasy a nie jako jej środek. Najbliższy Głownu punkt czerwonego szlaku Reymonta,
znajduję się w Rogowie, tutaj też zaczęliśmy jazdę tym szlakiem. Do Rogowa
dojechaliśmy rowerami, co po trosze mogło być błędem ale stwierdziliśmy że
przecież nie jest to aż tak daleko. Sam szlak miał mieć według opisów około 57
kilometrów do tego dodając około 25 na dojazd do rogowa i 25 na powrót z niego
wychodziło lekko ponad 100 co wydawało się do wykonania. I pewnie by tak było
gdyby nie późna godzina wyjazdy z domu. Ale po kolei.
Ja i Tobiasz na stacji w Rogowie |
Wyjechaliśmy z domu około 10. Droga do Rogowa z racji tego
ze znana nie przysparzała jakichś większych problemów. Przeciwnie jechaliśmy dość
szybko ale i cieszyliśmy się z jazdy od czasu do czasu stając i rozmawiając. Takim
punktem na przykład był młyn na Mrodze w Kołacinie. W Rogowie obowiązkowym
punktem wycieczki oczywiście była stacja kolejki wąskotorowej. Prawie zawsze
tam jesteśmy jak mijamy Rogów. Zresztą nie do końca wiedzieliśmy w którym
miejscu w Rogowie można napotkać nasz szlak i obstawialiśmy że właśnie tam.
Pomyliliśmy się, ale nie ma co żałować bo obejrzeliśmy ładnie odremontowany peron
na stacji kolejki i chwile odpoczęliśmy pijąc herbatę. Po zlokalizowaniu na mapie
przebiegu poszukiwanego szlaku przez Rogów, obmyśliliśmy którędy najlepiej
będzie jechać. Postanowiliśmy szlakiem jechać zgodnie ze wskazówkami zegara, a
wiec najpierw do Lipiec Reymontowskich potem do Skierniewic i stamtąd z
powrotem do Rogowa od strony Arboretum SGGW. Plany jednak zmienił pociąg i zamknięty
przejazd który sprawił że nie chciało nam się czekać i pojechaliśmy odwrotnie
niż zamierzaliśmy.
Tobiasz i dworzec w Skierniewicach w tle |
Front dworca w Skierniewicach |
Przed tym odcinkiem jednak jeszcze mieliśmy dość sporo energii i dość szybko i sprawnie dojechaliśmy do Skierniewic. Tutaj z racji faktu ze nie bywamy w tym mieście trochę się pogubiliśmy, chcieliśmy bowiem dostać się do stacji kolejowej a w mieście jakoś szlak się trochę plącze. Opłacało się jednak spróbować bo dworzec kolejowy w Skierniewicach jest naprawdę ładny, teraz dodatkowo odnowiony. Cały z cegły z dachówką na dachu i miedzianymi detalami dookoła. Do tego perony także odrestaurowane, przykryte zadaszeniem rodem i w wyglądem z XIX wieku. No ale w końcu to dworzec dawnej kolei warszawsko wiedeńskiej więc wygląd musi zachować.
Ja i napotkany pan Wokulski |
Droga do Głowna mimo że znana to miejscami bardzo ciemna a więc i momentami ciężka do jazdy. Asfalt u nas każdy wie jaki jest, do tego między lasami i wiejskimi zabudowaniami z biegającymi psami i nigdy nie wiadomo czy akurat właściciel zamknął bramę tym razem czy też nie. Nam się udało i nie mieliśmy styczności ani z dziurą ani z żadnym burkiem.
Tobiasz z panem Wokulskim |
Wycieczka się udała i cieszyliśmy się z niej, mimo tego że ponad 2 godziny jechaliśmy po ciemku. Cieszyliśmy się z wyboru trasy, bo jazda po lesie i tych pagórkach jakie były na początku, tylko w świetle lampek nie była miłym wyobrażeniem. Szlak wywarł na nas pozytywne wrażenie zróżnicowany nie monotonny a jednak nie trudny i nie wymagający. Fakt że poza Rogowem Skierniewicami czy Lipcami nie miał wielu atrakcji turystycznych po drodze ale mimo wszystko dawał jakąś radość z jazdy. My za to dostaliśmy nauczkę że następnym razem, czy to zimą czy latem, jak chcemy gdzieś jechać to trzeba ruszyć tyłki wcześniej, bo jak nie to czeka nas jazda po ciemku. Szlak ten udowadnia że nawet u nas w mało urozmaiconym regionie polski można całkiem fajnie pojeździć rowerkiem i coś zobaczyć. Ta wspaniała mapa powstała dzięki Tobiasza pracy.
Pokaż Szlak "ladami Reymonta"
Przeczytałem opis wycieczki, ale coś mi się wydaję, że to ściema i tak naprawdę, to nie przejechaliście tego szlaku rowerem... :-(
OdpowiedzUsuńCiekawa wycieczka, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń