środa, 29 maja 2013

„Szable i Bagnety” Czerwony Szlak Rowerowy po ziemi Łowickiej


„Szable i Bagnety” to jeden z najbliższych Głownu szlaków rowerowych. Wjechaliśmy na niego między wsiami Hellenów a Zgoda będącymi na drodze łączącej Bielawy z Głownem. Szlak, według zapewnień różnych map, miał mieć od 119 km do 120 km. Plus dojazd do szlaku i powrót, liczyliśmy trasę więc na coś około 140 km. Wyjechaliśmy z domu o 11.21, dotarliśmy do szlaku o 11.43, dojechaliśmy  do końca szlaku o 19.09, a w domu byliśmy na 19.36. Łączny dystans to 142,82 km, dystans szlaku to 124 km.
Od miejsca w którym na niego wjechaliśmy prowadził na północ na Bielawy, dalej na Sobote a stamtąd na Łowicz.
Za Łowiczem trochę jeszcze biegł wzdłuż Bzury na wschód, by przekroczyć ją w Kompinie i prowadzić teraz na południe do Nieborowa. Od Nieborowa prowadził już lekko z powrotem na południowy zachód. Dalej mija Bełchów skąd kieruje nas do Łyszkowic. Dalej prowadzi na południe po pagórkach Bobrowej, skąd też wraca zaraz na północ, mijając Czatolin i jadąc do Domaniewic. Dalej już tylko Skaratki i lasy stanisławowskie, po wyjeździe z których trafiamy do miejsca startu.
Jest to szlak długi, obfituje jednak w dość zróżnicowane odcinki przez co nie jest aż tak monotonny. Owszem zdarzają się odcinki gdzie trzeba kilka kilometrów zrobić asfaltem po prostej i po płaskim ale to już urok naszego regionu. Są jednak odcinki także i leśne po piaskowych i szutrowych drogach.   
Walewice - pomnik upamiętniający żołnierzy bitwy nad Bzurą
Bardzo ładny i malowniczy jest odcinek wzdłuż Bzury zarówno przed jak i za Łowiczem, oczywiście w tym miejscu wiedzie nie utwardzoną dróżką często bardzo podmokniętą. Zdarzają się także ciekawe podjazdy i zjazdy które trochę przyspieszają tętno i napływ adrenalinki, zwłaszcza w południowych odcinkach szlaku. Trasa sama w sobie jest także dość kręta więc jedzie się dość fajnie. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę teren i region w jakim jest ten szlak umiejscowiony żeby potem nie było rozczarowań. Moim zdaniem nie namówimy nikogo z południa czy północy Polski by specjalnie po to tu przyjechał ale miejscowych jak najbardziej. Można bowiem bardzo fajnie się wyżyć fizycznie jadąc tą trasą i pokonać jakieś swoje limity czy małe rekordy. Co do aspektów historycznych i zabytkowych to jednak nie jest tu aż tak wiele tych miejsc jak można by się spodziewać.
Podczas drogi minęliśmy jedno kompletnie nie oznaczone miejsce, znaliśmy je akurat z wcześniejszych wojaży dlatego wiedzieliśmy gdzie jest. Ktoś inny, mimo iż jest przy samym szlaku mógłby je bardzo łatwo ominąć. Po drodze są oczywiście cmentarze, kościoły i pomniki, ale też nie za wiele. Szlak prowadzi przez Walewice, gdzie szukając odpoczynku można na chwilę wjechać  na tereny tamtejszego pałacyku i zrelaksować się gdzieś na trawie w otaczającym pałac parku. Dalej jest też kolejny pałacyk tym razem w Sobocie, ten jednak mimo ze ulokowany także na terenie małego parku, jest jednak dużo mniejszy i pełni funkcje mieszkalne wiec nie jest ani okazały ani nawet ładny, wszędzie bowiem dopatrzeć się można naleciałości obecnego użytkowania i zaniedbania.
Stary Rynek w Łowiczu - z lewej strony tego
muzeum zaczyna się czerwony szlak
Po drodze szlak trafia także do Nieborowa, ale tutaj to nawet fotki ciężko zrobić przez bramę. Wstęp jest bowiem płatny a przy bramie kręcą się panie, kasjerki bądź porządkowe, które uważnie śledzą poczynania turystów, zwłaszcza tych którzy nie kupili jeszcze biletu. Szlak niekiedy robi po drodze małe kółeczka tylko po to by doprowadzić turystę do obejrzenia jakiegoś zabytku. Tak się stało we wsi Bednary gdzie szlak specjalnie skręcił w prawo by dowieźć nas do kościoła a potem dwa razy skręcił w lewo i dojechaliśmy do drogi którą jechaliśmy wcześniej, mając jednak za sobą jakieś 2 km kręcenia więcej.
Podobnie rzecz się ma w Łyszkowicach, gdzie mimo że moglibyśmy skręcić w odpowiednia drogę wcześniej, jedziemy kilkadziesiąt metrów dalej by dojechać do pomnika. Potem jednak wracamy do poprzedniego skrętu mniejszymi dróżkami miejskimi. Nie ma w tym nic złego w końcu szlak ma cos pokazać i mieć jakiś cel, wspominam o tym tylko dlatego bo może ktoś nie ma ochoty oglądać kolejnego kościoła. Wystarczy odpowiednio wcześniej spojrzeć na mapę i skorygować sobie pewne odcinki. Jadąc jednak szlakiem mapa zupełnie nie jest potrzebna, no może tylko do zorientowania się w której części szlaku już jesteśmy. Do samego szukania trasy zdecydowanie wystarcza oznaczenia które twórca szlaku umieścił po drodze. Nigdzie poza Łowiczem nie mieliśmy z tym problemu, wszędzie albo nowe tabliczki metalowe albo ładnie namalowane farbą oznaczenia szlaku, dokładnie informowały o kierunku jazdy. Co do Łowicza to tutaj też jakiegoś wielkiego problemu nie było. Rzecz się rozbijała o to ze według twórców szlak zaczynał się i kończył na Nowym Rynku w Łowiczu i oznaczenia w postaci czerwonej kropki są po dwóch stronach rynku, tak więc turysta który tak jak my przejeżdża tylko przez Łowicz, a nie startuje tutaj, musi rynek przejechać na czuja.
Cmentarz wojskowy w miejscowości Kompina
Są jednak tutaj aż dwa punkty informacji turystycznej więc można się skonsultować a i sam szlak jest oznaczony tak że jak już się na rynek wjedzie i zrobi rekonesans uliczek wyjeżdżających z niego nie będzie miał z tym problemu, zwłaszcza ze rynek duży nie jest. My szlak zrobiliśmy jadąc przez cały dzień, ot taki mieliśmy plan, założenie i cel do osiągnięcia. Można jednak szlak spokojnie sobie podzielić i przejechać tylko jego fragmenty. Monotonną trasą jest odcinek dojazdu do Łyszkowic gdyż jedziemy kilka kilometrów po
prostej drodze bez możliwości obejrzenia niczego, do tego po płaskim terenie wśród może nie dużego ruchu ale jednak gęstszego niż na innych fragmentach. Warto jednak do Łyszkowic dojechać gdyż fragment szlaku od Łyszkowic poprzez  Bobrową jest bardzo malowniczy, dość kręty z ciekawymi podjazdami i zjazdami. Osobiście uważam ten odcinek za jedno z ładniejszych miejsc na szlaku, ruchu prawie zero, małe, wąskie drogi ale równe i wyasfaltowane, do tego wijące się niczym w na wyżynie. Dość problemowym odcinkiem jest także odcinek który trzeba pokonać drogą wojewódzką gdyż jest dość ruchliwa ale za to prawie cały czas z górki wiec można osiągnąć fajna prędkość na bardzo dobrym podłożu.
Miejsce odpoczynku na szlaku, gdzieś na skraju
Bolimowskiego Parku Krajobrazowego
Odcinek nie jest tez tak strasznie długi, wiec trasa nie przykrzy się tak bardzo. Większość szlaku prowadzi jednak przez mało ruchliwe tereny wiec można cieszyć się spokojem i jazdą.
Nie licząc odcinków leśnych i tych przy Bzurze trasa wydaję się być bardzo dobra na rower szosowy bądź przełajowy. My jechaliśmy typowymi góralami o agresywnym bieżniku na naszych szerokich oponach. Przez większość jednak drogi jechaliśmy zdrowo naciskając na pedały i głównie na przełożeniach 2:9 w moim przypadku bądź 3:6 w brata przypadku.
Kilometry pokonywało się dość szybko i łatwo. problemem mogło być jedynie słońce, dość dobrze palące i ewentualny zaplanowany kilometraż gdyż już po 70 – 80 km mieliśmy już zaspokojoną potrzebę rowerkowania na jeden dzien. Jednak nie daliśmy się i skończyliśmy szlak tak jak planowaliśmy. Fakt ze kondycja mogłaby być lepsza ale szczerze powiedziawszy nie odczuliśmy tego na drugi dzień tak jak się obawialiśmy.
Czerwony Szlak Rowerowy „Szable i Bagnety” udało nam się pokonać i jesteśmy zadowoleni zarówno z faktu jak został poprowadzony jak i osobistego sukcesu jakim było pokonanie tylu kilometrów na raz.


Pokaż Szlak Szable i Bagnety na większej mapie
Mapę opracował Tobiasz
Most nad Bzurą w Kompinie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz